Olęderska pasja Witolda Przewoźnego jest widoczna nie tylko na planszach jego autorskiej wystawy, ale także w sporej ilości wypowiadanych słów. Emocjonalna prelekcja wygłoszona podczas uroczystego podsumowania projektu "Olęderskim szlakiem. Przeszłość dla przyszłości" może nam uświadomić olbrzymi wkład Olędrów w kształtowanie dzisiejszego krajobrazu. Historia ta opowiada również o zwykłych ludziach, poszukujących odpowiedniego miejsca do godnego życia. Ich przywiązanie do pracy, szczera wiara i nadzieja na lepszą przyszłość - to wszystko sprawia, że ta niby odległa historia obecnie jest na wyciągnięcie ręki. Pierwsza część prelekcji opowiada o początkowym etapie przybywania emigrantów z dalekich Niderlandów. Był to wiek XVI, a tym pierwszym celem były Żuławy Wiślane. Obszar specyficzny, na którym znajdowało się mnóstwo bagien i podmokłych terenów. Szukano specjalistów do uporządkowania i odpowiedniego zagospodarowania nieużytków. I takich ludzi znaleziono na zachodzie Europy. Dodatkowym impulsem przyjazdu Holendrów do Polski stała się ich tragiczna sytuacja ekonomiczna oraz prześladowania religijne. A do ówczesnej Rzeczpospolitej zapraszano ich z wielką chęcią, nadając również szeroki wachlarz przywilejów. Druga część to dalsza opowieść o pracy Olędrów na trudnych gruntach. Jednak ta perspektywa dużego poświęcenia w przekształcenie takich terenów nie przerażała holenderskich przybyszów. Przecież mieli duży kredyt zaufania w postaci wolnizny, zwalniającej ich z opłat na okres 5-7 lat. A po jego upływie przychodziły zyski, które trafiały do pana ziemi (króla, ziemian, Kościoła, miast). Ta sprawdzona opcja uzyskiwała aprobatę również w Wielkopolsce. W tym rejonie powstało ponad 800 olęderskich lokacji, w tym aż 10 w okolicach Nekli. Sprowadzano osadników pochodzenia niemieckiego z podobnymi umiejętnościami do pierwotnych Olędrów. Ich także nazywano tym mianem, co dokładnie zostało spisane w specjalnym prawie. Ta sytuacja gwałtownie zmieniła się po zajęciu terenu zachodniej Polski przez wojska pruskie. Podważanie dotychczasowych umów stały się istotnym czynnikiem wpływiającym na opuszczenie Nekielskich Olędrów przez znaczną ilość osadników. Zaczęło się poszukiwanie nowego miejsca, szansą była dla nich odległa Australia.
Trzecia część to próba przekonania o wartości historii Olędrów. W dzisiejszym świecie istnieją osoby dla których popularyzacja dawnych wydarzeń jest jednocześnie sposobem na życie. Nekielskim inicjatorem wszystkich działań o tematyce olęderskiej stał się Jerzy Osypiuk. Przez lata poznawał tę lokalną historię wypowiadaną z ust australijskich potomków. I przez chęć i ogromne zaangażowanie, pozytywnie zaraził mieszkańców do utożsamienia się z tym elementem przeszłości. Uporządkowane cmentarze po kilku latach stały się impulsem do oznakowania trasy rowerowej i organizacji rajdu, w którym wzięło udział prawie 300 osób.
I to jest pewien paradoks - cmentarze ożywiają tę niby zapomnianą historię. Przed kilkonastoma laty, Australijczycy szukali grobów swoich przodków pośród dzikiej i nieuporządkowanej roślinności. W chwili obecnej jest realizowany kolejny projekt, który ma na celu upowszechnienie wiedzy o naszych braciach, luteranach. Radosław Jagieła |