Ewangelicka parafia w Nekielce w XIX i XX wieku
Autor: dr. hab. Olgierd Kiec
Urodzony w 1965 roku, jest profesorem Uniwersytetu Zielonogórskiego. Pracuje w Zakładzie Historii Najnowszej i Myśli Politycznej Instytutu Politologii na Wydziale Humanistycznym UZ. Jest badaczem dziejów Niemiec i Polski w XIX i XX w., zwłaszcza problemów wyznaniowych i narodowościowych. Opublikował 127 pozycji bibliograficznych.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Olęderscy osadnicy, którzy skorzystali z zaproszeń polskich, szlacheckich właścicieli ziemskich w okolicach Nekli w latach 1749-1776, byli przeważnie Niemcami. Trudno jest dokładnie określić, skąd przybyli. Zbigniew Chodyła wskazuje, iż najprawdopodobniej pochodzili z terenu zachodniej Wielkopolski i pogranicza wielkopolsko-brandenburskiego oraz wielkopolsko-pomorskiego.
Ten sam badacz twierdzi wszakże, że nie wszyscy osadnicy musieli być Niemcami, o czym świadczą choćby niektóre przywileje lokacyjne spisane w języku polskim – być może zatem niektórzy przynajmniej przybysze pochodzili z pogranicza wielkopolsko-śląskiego, zamieszkanego przez kilkutysięczną grupę polskich ewangelików. Bo właśnie ewangelikami, a dokładniej luteranami, była zdecydowana większość przybyszy, którzy karczując lasy i zagospodarowując nieużytki mieli poprawić dochody polskich, katolickich właścicieli ziemskich [1].
Nekielka, kościół początek XX w. (Zbiory prywatne, Manfred Kruska z Berlina)
Osadnicy zostali wprawdzie zobowiązani do uiszczania opłat na rzecz miejscowych parafii katolickich, ale otrzymali prawo praktykowania swojej ewangelickiej wiary, budowy kościołów i nauczania religii oraz zakładania cmentarzy. Problemem była jednak bardzo słaba sieć parafii luterańskich w Wielkopolsce oraz brak środków na budowę świątyń i szkół. Oferowana niejednokrotnie pomoc polskich właścicieli ziemskich przy zakładaniu parafii okazywała się niewystarczająca, a skromne środki, jakimi dysponowali osadnicy, pozwalały tylko na wznoszenie drewnianych budynków szkół, pełniących także rolę niewielkich świątyń, zwanych domami modlitwy. Program nauczania w tych szkołach ograniczał się do przekazywania umiejętności czytania i pisania oraz wpajania podstawowych zasad religii. Zadania te wypełniali nauczyciele, którzy – określani mianem kantorów – jednocześnie prowadzili nabożeństwa (bez komunii), czytając kazania ze zbiorów zatwierdzonych przez władze kościelne. Oczywiście kantorzy nie mieli prawa udzielania chrztów, ślubów czy odprawiania pogrzebów, co mocno komplikowało życie w czasach, kiedy nie było jeszcze urzędów stanu cywilnego. Oficjalne zarejestrowanie narodzonego dziecka czy związku małżeńskiego było możliwe tylko w kościele lub związku wyznaniowym, dlatego czynności te ewangelicy zmuszeni byli powierzać niejednokrotnie najbliższemu duchownemu katolickiemu.
Nekielka, kościół i pastorówka w 1900 r. (źródło: album J.W. Śliwczyńscy "Ziemia i powiat wrzesiński na starej pocztówce")
Stan taki utrzymywał się jeszcze wiele lat po decyzji seniorów luterańskich okręgów kościelnych w Poznaniu i Gnieźnie, którzy w 1779 r. postanowili o przyłączeniu wsi olęderskich w okolicach Nekli do parafii ewangelickiej we Wrześni. Kilkanaście kilometrów dzielących osady olędrów od kościoła parafialnego były w ówczesnych warunkach zbyt dużą odległością, by zagwarantować z jednej strony regularne wizyty pastora, a z drugiej cotygodniowe dojazdy wiernych na nabożeństwa. Sytuacja niewiele się zmieniła także po trzecim rozbiorze w 1793 r., kiedy mieszkańcy Wielkopolski stali się poddanymi protestanckiego monarchy pruskiego. Dopiero w 1799 r. olędrzy zawarli w Nekli pisemną umowę z pastorem i ewangelicką radą parafii we Wrześni, na mocy której duchowny wrzesiński zobowiązał się do odprawiania nabożeństw w domu modlitwy Nekielskich Olędrach (Nekla Hauland, czyli w Nekielce). Wybór miejsca nie był przypadkowy – Nekielskie Olędry były największym, liczącym około 400 osób skupiskiem ewangelików w tym rejonie, a poza tym w miejscowości tej zbudowano już w 1754 r. drewniany zbór (dom modlitw), będący największym obiektem tego typu w całej okolicy.
Rozwiązanie takie kiepsko jednak sprawdzało się w praktyce, gdyż znaczna rozległość parafii wrzesińskiej i praktyczna nieprzejezdność dróg jesienią i zimą sprawiała, że pastor odprawiał nabożeństwa w Nekielskich Olędrach co kilka miesięcy. W 1820 r. sołtys Johann Martin udał się wraz z członkiem samorządu Jonathanem Scholtzem do landratury (starostwa) w Środzie, gdzie złożyli wniosek o przyłączenie ich miejscowości do ewangelickiej parafii w Czerniejewie, ale sytuacja nadal nie uległa zmianie. Kolejną próbę podjęto zatem w 1839 r., składając skargę superintendentowi Karlowi Augustowi Gruberowi z Pobiedzisk podczas jego wizytacji w Nekielskich Olędrach. Wskazano wówczas, że pastor Friedrich Wilhelm Vogel z Wrześni odprawia nabożeństwa w osadzie olędrów zaledwie raz na trzy miesiące, a w pozostałe niedziele i święta parafianie mogą tylko wysłuchać kazania odczytanego przez miejscowego nauczyciela. Pastor Vogel zadeklarował zatem, że chętnie zacznie odprawiać nabożeństwa w Nekielskich Olędrach co drugi albo trzeci tydzień, w niedzielę po południu, nie rezygnując tym samym z wypełniania swoich przedpołudniowych obowiązków duszpasterskich w kościele parafialnym we Wrześni. Wprawdzie olędrzy zastrzegli, że nie będą w stanie pokrywać kosztów podróży duchownego, ale problem ten udało się rozwiązać dzięki wstawiennictwu naczelnika policji Dohle z Nekli, który postarał się o państwową dotację w wysokości 30 talarów.
Staranie lokalnych władz o poprawę życia religijnego olęderskich osadników spowodowane było prawdopodobnie powtarzającymi się doniesieniami o rosnących w tej okolicy wpływach – jak ich nazywano w urzędowej korespondencji – „staroluterańskich separatystów”, którzy wystąpili z pruskiego Kościoła ewangelickiego. Owi separatyści sprzeciwiali się nie tyle unii luteranizmu i kalwinizmu, wprowadzonej w Prusach w 1817 r., co raczej próbom ingerowania króla Fryderyka Wilhelma III w sprawy teologiczne i doktrynalne. Opór wybuchł ze szczególną siłą po zastosowaniu w 1821 r. opracowanej osobiście przez monarchę agendy, czyli porządku nabożeństw, który usunął szereg form typowych dla luterańskiej liturgii [2]. Próby ustępstw ze strony władz, polegające na wprowadzaniu agend respektujących regionalną specyfikę, nie zapobiegły wystąpieniu z pruskiego Kościoła krajowego (Landeskirche, nazywanego także z racji unii kalwinizmu i luteranizmu Kościołem Ewangelicko-Unijnym) grupy opozycjonistów, którzy założyli nowy Kościół Ewangelicko-Luterański, nazwany nieoficjalnie Kościołem staroluterańskim [3].
Duchowni związani z separatystami oferowali nowe, rzadko stosowane przez pastorów unijnych formy duszpasterstwa, kładąc nacisk na wspólne modlitwy, pobożność i rygorystyczne przestrzeganie nakazów wiary, zwłaszcza odnoszących się do moralności. W ten sposób pozyskali spore grono zwolenników wśród prostych olęderskich osadników, dla których duchowny z Wrześni był odległą i niedostępną postacią, a parafia kojarzyła się raczej z uciążliwymi dojazdami i opłatami, a nie wspólnotowym zaspokajaniem potrzeb religijnych. Władze państwowe reagowały jednak bardzo ostro na wszelkie przejawy działalności staroluteran, zamykając ich kaznodziejów w twierdzy w Kwidzynie oraz nie uznając udzielanych przez nich chrztów i ślubów. Sytuacja poprawiła się nieco po śmierci Fryderyka Wilhelma III i wstąpieniu na tron Fryderyka Wilhelma IV w 1840 r., gdyż staroluterańscy duchowni odzyskali wtedy wolność, ale pełną swobodę działania i zakładania parafii oraz prawnopubliczne uznanie dokonywanych przez nich czynności (chrzty, śluby, pogrzeby) uzyskali dopiero w 1845 r. Do tego czasu wszelkie formy aktywności „staroluterańskich separatystów” nadal traktowane były z nieufnością przez lokalne władze, co z kolei przyczyniło się do emigracji sporych grup zwolenników tego wyznania do Australii.
Korzystając z poprawy atmosfery po 1840 r., zwolniony z Kwidzyna kaznodzieja Ludwig Wagner zaczął odwiedzać Nekielskie Olędry, wspierając miejscowy „konwentykiel” staroluteran, który tworzyli gospodarze Hauser, Noske i Leske, gromadzący się pod przewodnictwem komornika Schultza. W 1842 r. landrat powiatu średzkiego powierzył obserwację owej „sekty” komisarzowi Dohle z Nekli, a ten już w czerwcu tego roku stwierdził, iż Wagner wykonuje czynności duszpasterskie o charakterze publicznoprawnym, które nie zostały jeszcze w pełni zalegalizowane, i których nie udało się udaremnić poprzez interwencję żandarma Skireckiego. W grudniu 1842 r. inicjatywę przejął w swe ręce osobiście komisarz Dohle, a opis jego działań znamy z obszernej skargi, jaką pastor Wagner złożył w berlińskim ministerstwie spraw wyznaniowych 27 grudnia 1842 r. Otóż 18 grudnia kaznodzieja przybył do Nekielskich Olędrów, posługując się dokumentem podróży wystawionym przez magistrat w Bydgoszczy i określającym go jako „pastora ewangelicko-luterańskiego”. Dokument ten Wagner zdeponował u sołtysa, po czym udał się na nocleg do gospodarza Christopha Nuske. Następnego dnia około południa w zabudowaniach pojawił się komisarz Dohle i oznajmił duchownemu, iż zostaje aresztowany jako osoba nie posiadająca dokumentu tożsamości. Próby wyjaśnień zostały ucięte groźbą, iż zostanie to uznane za stawianie oporu władzy, po czym Wagner został pieszo odprowadzony przez dwóch strażników do Nekli i wtrącony do celi. Jak podkreślał zatrzymany, Dohle nie tylko zabronił Nuskemu podwiezienia swojego gościa wozem konnym, ale też nawet nie przesłuchał go w areszcie. Dopiero następnego dnia wieczorem (czyli 20 grudnia) Wagner otrzymał pismo z landratury w Środzie, w którym znalazły się zarzuty nielegalnego wykonywania czynności duszpasterskich oraz pobrania za to pieniędzy (16 talarów) od mieszkańców Nekielskich Olędrów. Kaznodzieja został jednak zwolniony z aresztu praktycznie bez ponoszenia żadnej kary (oprócz spędzenia jednej nocy w celi), dlatego złożył w Berlinie skargę na urzędników z Nekli, Środy i Poznania, których obwiniał o bezprawne działania.
Urzędnicy nie ponieśli najwyraźniej żadnych konsekwencji, ponieważ komisarz Dohle nadal podejmował działania mające ukrócić funkcjonowanie „sekty staroluterańskiej”. Nie stosował jednak wyłącznie represji, ale próbował także „nawracać” separatystów dyskutując z nimi i przytaczając odpowiednie cytaty z Biblii. Atmosfera stała się zatem tak napięta, że nie pomogło już ukonstytuowanie się w pełni uznanej przez państwo parafii ewangelicko-luterańskiej w Poznaniu i jej filiału w Nekli. W 1846 r. kilkudziesięcioosobowa grupa zwolenników tego wyznania z okolic Nekli i Gułtów opuściła Prusy udając się do Australii; zapewne oprócz kwestii religijnych istotny wpływ na podjęcie tej decyzji miały także piaszczyste i nieurodzajne gleby oraz umiejętna propaganda przedsiębiorców organizujących emigrację.
Wyjazd sporej grupy niemieckich chłopów i rzemieślników, i tak już zdominowanych liczebnie przez polskich katolików, skłonił lokalne władze do baczniejszego przyjrzenia się życiu religijnemu miejscowych ewangelików. Dopiero jednak w 1851 r. urzędnicy rejencji w Poznaniu zaproponowali poprawę opieki duszpasterskiej poprzez utworzenie samodzielnej parafii ewangelicko-unijnej w Nekielskich Olędrach, obejmującej kilkanaście okolicznych miejscowości. Plan ten nie został zrealizowany, gdyż urzędnicy powiatu średzkiego, prowadzący rokowania z mieszkańcami poszczególnych wsi, nie zdołali pogodzić ich sprzecznych interesów i doprowadzić do ustalenia granic nowej parafii oraz zasad jej finansowania. W 1853 r. zadania tego podjął się zatem Konsystorz Królewski w Poznaniu, zaczynając nie od zebrań z mieszkańcami kilkunastu osad, ale od zatrudnienia duchownego, który miał zamieszkać w Nekielskich Olędrach i przekonać miejscowych ewangelików o celowości powołania nowej parafii. Środki finansowe na ten cel zaczęto pozyskiwać już w 1850 r. za pośrednictwem Fundacji Gustawa Adolfa, świadczącej pomoc ewangelikom w Rzeszy Niemieckiej i poza jej granicami, żyjącym w rozproszeniu (diasporze) wśród wyznawców innych religii. Wtedy to w specjalnym memoriale Fundacji (wydrukowanym jako ulotka), mającym zachęcać do ofiar na rzecz protestanckiej mniejszości w Wielkim Księstwie Poznańskim, mieszkańcy Nekielskich Olędrów uznani zostali za ewangelicką wspólnotę będącą w najtrudniejszej sytuacji na terenie tej jednostki terytorialnej. Ofiarność współwyznawców w Rzeszy nie była jednak nadzwyczajna, gdyż dopiero po uzyskaniu obietnicy finansowego wsparcia od władz kościelnych w Berlinie, w październiku 1853 r. do Nekielskich Olędrów przybył pastor Ludolf Theobald Raimund Gessner, który objął stanowisko administratora (Pfarrverweser) mającej powstać parafii. Uroczystość wprowadzenia na urząd nastąpiło 16 października 1853 r. w starym drewnianym kościółku z XVIII w., specjalnie udekorowanym z tej okazji. Poza licznie zgromadzonymi mieszkańcami Nekli Hauland, w świątyni pojawili się lokalni pruscy urzędnicy, w tym landrat Glaeser ze Środy Wielkopolskiej. Nabożeństwo poprowadził pastor Konrad Moritz Aust z Czerniejewa, a nowego duchownego wprowadził i przedstawił zgromadzonym generalny superintendent Friedrich Cranz z Poznania. Ksiądz Gessner złożył następnie przysięgę, odebrał wokację – czyli wykaz obowiązków i przysługującego mu wynagrodzenia – oraz wygłosił pierwsze kazanie. Uroczystość zakończyło przemówienie pastora Rudolfa Oswalda Hesse z Wrześni, który pożegnał mieszkańców Nekielskich Olędrów będących dotąd pod jego opieką duszpasterską. Po nabożeństwie ks. Cranz udzielił zgody na powołanie tymczasowej rady parafialnej, którą stworzyli trzej olędrzy, będący dotąd członkami rady parafii wrzesińskiej, czyli sołtys Tischner, gospodarz Gottfried Grams i Ausgedinger Semmler.
Ks. Gessner urodził się w 1821 r. w Głogowie na Śląsku, gdzie ukończył klasyczne gimnazjum. W latach 1839-1842 studiował teologię we Wrocławiu, a następnie, przygotowując się do egzaminów i ordynacji, pracował jako nauczyciel w ziemiańskich i mieszczańskich domach na Śląsku (w Górze i Trzebnicy) oraz na Pomorzu (w Czersku koło Chojnic). Egzaminy teologiczne zdał prawdopodobnie w Poznaniu i w wieku 32 lat osiadł w miejscowości, w której miał pozostać do końca życia. Początkowo oddano mu dyspozycji wynajęte mieszkanie w olęderskiej zagrodzie oraz zapewniono dochody, na które składała się coroczna dotacja berlińskich władz kościelnych wynosząca 300 talarów oraz opłaty za czynności kościelne (chrzty, śluby, pogrzeby i inne), przynoszące około 100 talarów rocznie.
Pastor Gessner, który dotąd borykał się ze sporymi kłopotami finansowymi, szybko polubił miejsce swojej pierwszej stałej pracy i nawiązał dobre kontakty z parafianami. Świadczy o tym obszerne sprawozdanie, jakie już na początku lutego 1854 r. – czyli po niespełna czterech miesiącach urzędowania – duchowny przesłał do Konsystorza Królewskiego w Poznaniu. Nekielskie Olędry zamieszkiwało wówczas 390 ewangelików i 52 katolików, ale spośród 47 gospodarstw tylko jedno należało do katolika. Jak podkreślał ks. Gessner, obie grupy wyznaniowe utrzymywały „pokojowe i przyjazne stosunki”, a podobnie niekonfliktowo układały się kontakty z jedyną pozostałą w osadzie rodziną staroluterańską; ostania grupa tego wyznania opuściła Nekielkę latem 1853 r. Wielu ewangelickich mieszkańców pozostawało jednak w kontakcie korespondencyjnym z przebywającymi w Australii staroluterańskimi krewnymi oraz znajomymi, nosząc się z myślą podążenia ich śladami za ocean. Podłożem takich nastrojów były już nie tyle kwestie religijne, lecz głównie ekonomiczne – jak bowiem wskazywał ks. Gessner, pola należące do miejscowych gospodarzy były piaszczyste i przynosiły niewielkie dochody, stąd niewielu było zamożnych rolników, a większość zmuszona była oszczędnie wydawać zarobione pieniądze i zatrudniać własne dzieci do prac polowych. Przybycie nowego duchownego stanowić musiało w tych warunkach zdecydowaną odmianę dotychczasowego życia religijnego i zapewne przyczyniło się do pogłębienia więzi społecznych oraz porzucenia myśli o grupowej emigracji. Pastor Gessner podkreślał, iż od samego początku darzony był wyraźną sympatią przez swoich parafian, a kościółek podczas nabożeństw często bywał przepełniony. W cotygodniowych nabożeństwach regularnie uczestniczyli przedstawiciele niemal wszystkich gospodarstw Nekielskich Olędrów, choć w każdej zagrodzie zostawali niektórzy z członków rodziny lub parobkowie i służba, by wykonać niezbędne prace domowe. Nie zawsze pojawiali się w kościele mieszkańcy odległych gospodarstw, którym zwłaszcza zimowe śniegi i wiosenne roztopy utrudniały dotarcie do świątyni. Innego rodzaju przeszkodą był brak służby lub dorosłych dzieci, zmuszający niektórych parafian do pozostania w niedzielę w domu i samodzielnego doglądania gospodarstwa. Poza mieszkańcami Nekielki w nabożeństwach uczestniczyli także ewangelicy z okolicznych miejscowości, zwłaszcza z Nekli (należącej nadal formalnie do parafii we Wrześni) oraz Siedleckich Olędrów i Brzeźna, należących do parafii w Swarzędzu.
Specyfiką nabożeństw w Nekielskich Olędrach były rzadko udzielane komunie, co wiązało się z brakiem własnych naczyń liturgicznych i koniecznością ich wypożyczania w sąsiednich parafiach. Przed przybyciem pastora Gessnera nabożeństwa z komunią odprawiane były cztery razy w roku przez dojeżdżających duchownych, ale większość mieszkańców Nekielki przystępowała do Stołu Pańskiego zaledwie dwa razy w roku, najczęściej podczas uroczystości konfirmacji młodych parafian oraz w niedzielę najbliższą dożynkom [4]. W roku 1853 oba święta odbyły się przed objęciem urzędu przez ks. Gessnera, ale nowemu pastorowi udało się – jak z widoczną satysfakcją informował swych przełożonych w Poznaniu – udzielić w przeciągu niecałych czterech miesięcy 197 komunii (108 kobietom i 89 mężczyznom; w liczbach tych mieścili się również ewangelicy z okolicznych osad). Wysoki odsetek osób uczestniczących w nabożeństwach i przystępujących do komunii był nie tylko efektem ciekawości oraz sympatii wobec nowego duchownego, ale miał silną podstawę w religijności olędrów. Pastor Gessner z zadowoleniem podkreślał, że we wszystkich domach w Nekielce znajdują się egzemplarze Biblii, a zbiory kazań i śpiewniki używane są podczas domowych nabożeństw (Hausandacht), organizowanych w soboty i niedziele przez gospodarzy z udziałem członków ich rodzin oraz służby.
Spora liczba książek religijnych przechowywanych i używanych przez olędrów uwarunkowana była nie tylko religijnością, ale także coraz powszechniejszą umiejętnością czytania i pisania oraz coraz szerszą ofertą tanich druków, rozpowszechnianych w Wielkopolsce przez kolporterów towarzystwa biblijnego (Bibelgesellschaft) z Poznania [5]. Warto zatem przyjrzeć się, jak wyglądało w Nekielskich Olędrach nauczanie czytania i pisania, będące jak wiadomo fundamentem luteranizmu (czy szerzej protestantyzmu) już przed wprowadzeniem obowiązku szkolnego. Nauczyciele (kantorzy) odprawiający w zastępstwie pastora nabożeństwa lektorskie, zatrudniani byli w Nekielce już w XVIII wieku, ale efekty kształcenia nie zawsze były nadzwyczajne. Świadczyć o tym mogą liczne podpisy w formie krzyżyków, jakie na protokołach zebrań gminnych stawiali mieszkańcy Nekielskich Olędrów i okolicznych osad jeszcze w połowie XIX w., choć obowiązek szkolny wprowadzono w Wielkim Księstwie Poznańskim w 1825 r. Przyczyną nie były jednak niskie kwalifikacje pedagogów – pastor Gessner, który pełnił również obowiązki inspektora szkolnego, już w pierwszym sprawozdaniu w 1854 r. wystawił bardzo pozytywną opinię nauczycielowi w Nekielce, Augustowi Ulko. Jak podkreślał duchowny, Ulko był nie tylko znakomitym pedagogiem, ale także żarliwym chrześcijaninem, cieszącym się sympatią uczniów i ich rodziców. Problemem była jednak konieczność pogodzenia sprzecznych interesów parafian, traktujących szkołę jako obciążenie finansowe, w dodatku uniemożliwiające zatrudnienie potomstwa do prac w gospodarstwie i w polu. Do szkoły w Nekielce uczęszczało pod koniec 1853 i na początku 1854 roku 102 uczniów, wśród których znajdowali się także nieliczni katolicy (większość dzieci katolickich posyłano do szkoły w Nekli). Jesienią 1853 r., w momencie przybycia pastora Gessnera, nauczanie odbywało się na zasadach „szkoły letniej”, czyli po dwie godziny w środy i soboty – pozostały czas uczniowie spędzali pilnując bydła na pastwiskach. Ks. Gessner próbował wprawdzie tuż po objęciu urzędu zarządzić inaugurację „szkoły zimowej”, ale musiał ustąpić prośbom rodziców, którzy chcieli wykorzystać kilka pogodnych, jesiennych dni na wypas zwierząt pod nadzorem dzieci. Mimo przesunięcia rozpoczęcia zajęć w „szkole zimowej” o 8 dni, duchowny musiał jeszcze wiele kolejnych tygodni upominać swoich parafian, by dopełniali obowiązku szkolnego, ale i tak często zdarzały się nieobecności spowodowane brakiem odpowiedniej odzieży, chorobami lub zbyt uciążliwą, daleką drogą. Zajęcia odbywały się tylko pięć dni w tygodniu, od wtorku do soboty w godzinach 8-12 i 13-15; w poniedziałki lekcji nie było, gdyż gospodarze udawali się na jarmarki, pozostawiając swe zagrody pod opieką dzieci. Według oceny pastora Gessnera, mimo trudnych warunków i zwłaszcza przerw w nauczaniu spowodowanych „szkołą letnią”, większość uczniów wykazywała zadowalające umiejętności pisania i rachowania, znała sporo historii biblijnych i pieśni kościelnych, a starsze roczniki wykazywały się także ogólną wiedzą o przyrodzie i geografii Wielkopolski. Duchowny wskazywał jednak, że sytuacja nie była jednak stabilna, gdyż pieniądze na remonty i utrzymanie budynku szkoły oraz na wynagrodzenie nauczyciela zbierano we wsi co pół roku, zaniżając niejednokrotnie składki, a tym samym i tak już niskie dochody personelu szkolnego.
Zawarta w sprawozdaniu pastora Gessnera pozytywna charakterystyka nekielskich olędrów była zapewne w znacznym stopniu uwarunkowana poczuciem osiągnięcia stabilizacji przez duchownego, który zmagał się dotąd z przeciwnościami losu i brakiem stałych dochodów. Stare i nowe długi trapiły go zresztą jeszcze wiele lat – w lutym 1856 r. do Konsystorza Królewskiego w Poznaniu zwrócił się szewc Moser z Góry na Śląsku, który czekał na zapłatę 14 talarów za wykonane w 1845 r. usługi na rzecz Gessnera. Nekielski duchowny uznał swoje zobowiązanie i obiecał spłacić dług w dwóch ratach do końca roku, ale wskazał również, iż w wieku 14 lat stracił ojca i musiał zarabiać nie tylko na swoje utrzymanie, ale także wspierać matkę i siostrę (ostatnio kwotą 80 talarów rocznie). Przy okazji podkreślił także, że nie skarży się na swój los, ale jego życie jest nadzwyczaj skromne, w niczym nie przypominające standardu życia innych pastorów w Wielkopolsce. Co więcej, swoją aktualną trudną sytuację materialną uzasadniał dodatkowo kradzieżą, która przyniosła mu straty w wysokości 20 talarów – wypowiedzi te rzucają nieco cienia na optymistyczny obraz spokojnej i moralnej społeczności, jaki ks. Gessner nakreślił w napisanym dwa lata wcześniej sprawozdaniu.
Trudne warunki materialne, w jakich dorastał i kształcił się przyszły nekielski duchowny musiały jednak wpłynąć na sympatię, jaką darzył oddanych mu pod opiekę ewangelików. Sympatia ta była odwzajemniana, o czym świadczą nie tylko jego słowa w raporcie dla poznańskich władz kościelnych, ale także fakty – w 1855 r. ks. Gessner ożenił się z Henriettą Grams, jedyną córką gospodarza Gottfrieda Gramsa z Nekielki. Utrzymanie rodziny wymagało jednak dodatkowych dochodów, które nekielski duchowny próbował poprawić w 1856 r. poprzez zakup ziemi rolnej wraz domem mieszkalnym, na co uzyskał 120 talarów wsparcia od króla pruskiego. Niestety inwestycja ta przyniosła raczej więcej kłopotów, niż korzyści – oddanie ziemi w dzierżawę okazało się niemożliwe z powodu braku mieszkania dla ewentualnego użytkownika oraz niskiej jakości gleby i związanego z tym niskiego czynszu, uniemożliwiającego zwrot kosztów poniesionych na zakup gruntu. Pastor Gessner postanowił zatem sam uprawiać ziemię, ale ponieważ nie posiadał narzędzi i zwierząt, zwrócił się o pomoc do parafian. Prośbie duchownego nikt wprawdzie nie odmówił, ale jakość świadczonych usług była kiepska, a niektórzy parafianie oczekiwali zadośćuczynienia w formie ulgowego traktowania ich rodzin w sprawach związanych z życiem religijnym. Duchowny zwrócił się zatem w lutym 1857 r. do Konsystorza Królewskiego w Poznaniu z prośbą o zapomogę w wysokości 250 talarów, która miała być przeznaczona na zakup zwierząt pociągowych oraz maszyn i narzędzi rolniczych. Wniosek został jednak odrzucony, mimo iż ks. Gessner przedstawił dość rozpaczliwy obraz swojej sytuacji finansowej – majątek jego żony przeznaczony już został na spłatę starych długów, podobnie jego własne oszczędności, zatem młoda rodzina praktycznie nie dysponowała na początku wspólnego życia środkami w gotówce.
Zakup ziemi miał jednak pozytywne aspekty, gdyż na gruncie znajdował się dom przeznaczony dla młodej pary, mającej stanowić wzorzec chrześcijańskiej rodziny dla wszystkich parafian – dom taki był zatem czymś więcej, niż katolicka plebania, nazywany też był „domem o szklanych ścianach”, dostępnym dla wszystkich i ogniskującym życie całej parafii. Założenie rodziny przez pastora oraz zakup domu parafialnego (Pfarrhaus) sprawiły, iż spełnione zostały wszystkie warunki konieczne do utworzenia samodzielnej parafii ewangelickiej w Nekielce. Już jesienią 1856 r. w Konsystorzu Królewskim w Poznaniu postanowiono, iż parafia składać się będzie z dwóch części, czyli głównego ośrodka w Nekielskich Olędrach oraz filiału w Barczyźnie; razem parafia miała skupiać 1086 ewangelików, mieszkających wśród 20 tysięcy katolików. Do głównej, nekielskiej części parafii włączono następujące miejscowości i osady:
- Nekielskie Olędry (Nekla Hauland), liczące około 400 ewangelickich mieszkańców,
- Siedleczek (Siedlec Hauland), liczące około 100 ewangelickich mieszkańców,
- Wagowo, liczące 33 ewangelików,
- Rujsca (Ruysce), licząca 8 ewangelików,
- Starczanowo, liczące 9 ewangelików,
- Wiktorowo i Wygoda, w których nie było ewangelickich mieszkańców.
Parafia filialna w Barczyźnie objęła następujące miejscowości i osady:
- Barczyzna (wraz z Neu Barczyzna Hauland), liczące razem 132 ewangelików,
- Nekla (Nekla Dorf), licząca 187 ewangelików,
- Targowa Górka (Targowagorka Hauland), licząca 86 ewangelików,
- Chłapowo (Chlapowo Hauland), liczące 83 ewangelików,
- Laski (Laski Hauland), liczące 33 ewangelików,
- Kokoszki, liczące 10 ewangelików,
- Wołkowiec (Walkowitz), liczący 5 ewangelików.
Oficjalne utworzenie parafii oraz wprowadzenie pastora Gessnera na urząd proboszcza nastąpiło latem 1857 r. Wśród darów pieniężnych i rzeczowych, ofiarowanych między innymi przez Fundację Gustawa Adolfa, znalazły się naczynia liturgiczne, co znacznie ułatwiło odprawianie nabożeństw w obu ośrodkach parafialnych, czyli w Nekielce i Barczyźnie; w drugiej z wymienionych miejscowości nabożeństwa odbywały się w szkole zbudowanej około roku 1848. Władze kościelne, choć niechętnie przyznawały dotacje finansowe na potrzeby pastora, starały się jednak o poprawę jego sytuacji materialnej, a zwłaszcza warunków, w jakich mieszkał i pracował. Dzięki temu już w 1860 r. zbudowano na gruncie proboszcza nową stajnię, a w 1868 r. nowy dom parafialny. Niewiele to jednak poprawiło sytuację duchownego, który na początku lat 70. XIX w. miał już troje dzieci, podczas gdy jego dochody praktycznie nie zwiększały się – jak podkreślał w 1872 r. superintendent Ferdinand Klette z Poznania, żaden z pastorów nie musiał borykać się z takimi przeciwnościami losu i biedą, jak właśnie ks. Gessner. Tymczasem parafia nekielska była chłopską społecznością, bez niemieckich ziemian, a jedynym większym posiadaczem ziemskim był właściciel folwarku (chodziło tu prawdopodobnie o Hugo Guderiana z Wagowa). Trudno było zatem wymagać od niezamożnych gospodarzy większych opłat za czynności duchowne, lub innych ofiar na rzecz parafii. Kontakty z mieszkańcami wiejskich osad rozrzuconych na znacznym obszarze nie zawsze zresztą układały się tak dobrze, jak w pierwszych latach urzędowania pastora Gessnera w Nekielskich Olędrach. W 1861 r. doszło do dość poważnego konfliktu mieszkańców Siedleczka z miejscowym nauczycielem Friedrichem Kunzem oraz samym proboszczem. Ewangelicy z tej miejscowości zarzucali ks. Gessnerowi, iż popiera nauczyciela, który toczył z nimi wieloletni spór. Kunz miał zaniedbywać swoje obowiązki pedagogiczne oraz zajmować się głównie prowadzeniem zakupionego przez siebie gospodarstwa rolnego, poza tym oskarżano go o kradzież drewna (dokładniej demontaż ogrodzenia szkoły), pijaństwo i hazard. Nekielski duchowny odpierał te zarzuty wskazując, że spór rozpoczął się jeszcze zanim szkoła w Siedleczku została objęta jego nadzorem w 1858 r., a podlegała pastorowi ze Swarzędza, Karlowi Friedrichowi Thönertowi. Co więcej, konflikt miał już wówczas osiągnąć napięcie prowadzące do „bijatyk i procesów”, wobec czego zadaniem nowego pastora musiały być próby pojednania obu stron. Według ks. Gessnera, prawdziwą przyczyną sporu była chęć pozbycia się nauczyciela i szkoły, co miało pozwolić na znaczne oszczędności. Szkoła i znajdujące się w niej mieszkanie nauczyciela znajdowały się w fatalnym stanie i wymagały już nie remontu, ale rozbiórki i postawienia nowego budynku, a sfinansowanie tego przedsięwzięcia musieliby w znacznym stopniu pokryć mieszkańcy Siedleczka. Dlatego też planować mieli likwidację szkoły w swojej miejscowości, dzieci zamierzali posyłać do szkoły w Nekielce lub w Brzeźnie, a dodatkowo liczyli na przejęcie ziemi rolnej, która należała do szkoły i uprawiana była przez nauczyciela. Tymczasem Kunz – jak przyznawał ks. Gessner – był typem nauczyciela uważającego, iż do pracy z młodzieżą wystarczy wiedza zdobyta w seminarium pedagogicznym i nie przygotowywał się wystarczająco do prowadzenia lekcji, czego efektem były kiepskie wyniki egzaminacyjne uczniów. Parafianie zarzucali mu jednak częste nieobecności w pracy i poświęcanie większości czasu na prowadzenie gospodarstwa rolnego, które zakupił już po objęciu Siedleczka nadzorem przez pastora Gessnera. Duchowny twierdził z kolei, że zgodził się na zakup gospodarstwa licząc, iż Kunz dzięki poprawie sytuacji materialnej będzie lepiej wypełniał swoje obowiązki pedagogiczne, a poza tym gospodarstwo prowadzą dorosłe dzieci nauczyciela, więc praca w nim nie może mieć wpływu na nieobecności w szkole. Ks. Gessner podkreślał także, iż wcale nie przyjaźni się z Kunzem i sam doradził poznańskim władzom szkolnym przeniesienie nauczyciela do innej miejscowości. Ostatecznie Kunz rzeczywiście zrezygnował z posady nauczyciela, ale pozostał w Siedleczku jako gospodarz i został nawet członkiem rady parafialnej.
Rady parafialne (nazywane też kolegiami kościelnymi) stanowiły ciała doradzające pastorom w zarządzaniu majątkiem kościelnym oraz nadzorujące życie obyczajowe w parafiach. Funkcjonowanie tych ciał w Kościele Ewangelicko-Unijnym w Prusach ujednolicone i uregulowane zostało dopiero w drugiej połowie XIX w., co wiązało się z wprowadzaniem ustroju synodalnego, dającego protestanckiej organizacji kościelnej pewną niezależność wobec władz państwowych. Pierwszym etapem zaprowadzania tego ustroju był wydany w 1860 r. przez cesarza Wilhelma I nakaz utworzenia nowych rad parafialnych w Wielkopolsce, a ich kompetencje ostatecznie określiła ordynacja parafialna i synodalna z 1873 r. Na mocy tych zarządzeń w 1860 r. powołano w Nekielce nową radę parafialną, którą tworzyli czterej gospodarze: Georg Mibus i Friedrich Nuske z Nekielki, Michael Semmler z Targowej Górki oraz Johann Henkel z Barczyzny. Wprowadzona w 1873 r. nowa ordynacja przewidywała utworzenie nie tylko rad parafialnych (złożonych z 4-12 tzw. starszych), ale także – w parafiach liczących ponad 500 osób – przedstawicielstw parafialnych (Gemeindevertretung), składających się z 12-18 osób. W 1875 r. skład rady i przedstawicielstwa parafii w Nakielskich Olędrach przedstawiał się następująco:
I. Członkowie rady parafialnej
- W parafii Nekielskie Olędry (Nekla Hauland)
- Gospodarz Wilhelm Mibus Nekielskich Olędrach
- Gospodarz Gottlieb Mühlniechel
- Gospodarz Friedrich Nuske
- Gospodarz Gottlieb Kaschube
- W filiale Barczyzna:
- Gospodarz Gottlieb Manthey w Barczyźnie
- Mistrz kowalski Friedrich Semmler w Nekli
- Gospodarz i sołtys Michael Semmler w Targowej Górce
- Gospodarz i sołtys Gottlieb Kriese w Laskach
- Członkowie przedstawicielstwa parafialnego:
- W parafii Nekielskie Olędry:
- Właściciel folwarku Hugo Guderian w Wagowie
- Gospodarz i sołtys Rudolf Arndt w Nekielskich Olędrach
- Gospodarz Johann Semmler zu Nekla Hauland
- Gospodarz Friedrich Jeske
- Gospodarz Gottfried Wendland
- Gospodarz Samuel Benz
- Gospodarz Johann Schulz
- Gospodarz Johann Tischler
- Gospodarz Johann Grams
- W parafii Nekielskie Olędry:
2. W parafii filialnej Barczyzna:
- Gospodarz i sołtys Michael Manthey w Barczyźnie
- Gospodarz Johann Henkel
- Gospodarz Johann Bege (Bage?)
- Gospodarz Johann Liersch w Targowej Górce (Targowagorka Hauland)
- Gospodarz Johann Mantey
- Mistrz młynarski (Müllermeister) Gottlieb Liersch tamże
- Karczmarz (Gastwirt) Gottlieb Reiter w Nekli
- Gospodarz Daniel Scharn w Kokoszkach
- Gospodarz Peter Buk w Chłapowie (Chlapowo Hauland)
- Gospodarz Andreas Kelm tamże
- Właściciel (Eigentümer) Martin Seiler w Gierłatowie
- Gospodarz i szynkarz (Schänker) Gottlieb Krause tamże.
Dwa lata później, w 1877 r., skład obu ciał parafialnych uległ zmianom:
- Członkowie rady parafialnej:
- Dla kościoła macierzystego (Mutterkirche):
- Właściciel folwarku (Vorwerksbesitzer) Hugo Guderian w Wagowie, zastępca przewodniczącego
- Gospodarz Gottlieb Mühlnickel w Nekielskich Olędrach
- Gospodarz Friedrich Nuske tamże
- Gospodarz Wilhelm Mibus tamże
- Dla kościoła macierzystego (Mutterkirche):
- Dla filiału (Filial):
- Gospodarz Gottlieb Manthey w Barczyźnie
- Gospodarz Michael Semmler tamże
- Gospodarz Gottlieb Kriese w Laskach (Laski Hauland)
- Mistrz kowalski (Schmiedemeister) Friedrich Semmler w Nekli
- Członkowie przedstawicielstwa parafialnego
- Dla parafii macierzystej
- Gospodarz Johann Semmler w Nekielce (Nekla Haulad)
- Gospodarz Friedrich Jeske tamże
- Gospodarz Gottfried Wendland tamże
- Gospodarz Jonathan Schulz tamże
- Gospodarz Samuel Benz tamże
- Gospodarz Rudolf Arndt tamże
- Gospodarz Johann Schulz tamże
- Gospodarz Johann Tischler tamże
- Gospodarz Johann Grams tamże
- Dla parafii macierzystej
10. Gospodarz Jonathan Mibus tamże
11. Gospodarz (wcześniej nauczyciel) Friedrich Kunz w Siedleczku (Siedlec Hauland)
12. Gospodarz Martin Riesner tamże
- Dla parafii filialnej:
13. Właściciel gospody (Gasthofbesitzer) Gottlieb Reiter w Nekli
14. Gospodarz Daniel Scharm w Kokoszkach
15. Gospodarz Johann Bage w Barczyźnie
16. Gospodarz Johann Henkel tamże
17. Gospodarz Michael Manthey tamże
18. Gospodarz Johann Manthey w Targowej Górce (Targowagórka Hauland)
19. Gospodarz Peter Buk w Chłapowie (Chlapowo Hauland)
20. Gospodarz Andreas Kelm tamże
21. Gospodarz Martin Kriese tamże
22. Gospodarz Gottlieb Krause w Gierłatowie
23. Właściciel (Eigentümer) Martin Seiler tamże
24. Właściciel (Eigentümer) Ludwig Rübschläger tamże.
Skład rady i przedstawicielstwa parafialnego wyraźnie pokazuje specyfikę nekielskiej parafii ewangelickiej jako społeczności chłopskiej, złożonej głównie z olęderskich osadników, przeważnie rolników oraz nielicznych rzemieślników i praktycznie bez osób majętnych czy wykształconych – wyjątkiem byli właściciel folwarku w Wagowie Hugo Guderian, były nauczyciel Friedrich Kunz i oczywiście sam pastor Gessner, będący z urzędu przewodniczącym kolegium kościelnego. Dominacja chłopów – w większości niezamożnych i słabo wyedukowanych – nie pozostawała bez wpływu na funkcjonowanie parafii i jej organów. Wiejska religijność charakteryzowała się wprawdzie dość licznym uczestnictwem w nabożeństwach, ale jednocześnie brakiem zrozumienia dla konieczności świadczeń finansowych na rzecz parafii, szkoły oraz potrzeby działań na rzecz całej wspólnoty parafialnej, a nie tylko konkretnej wsi czy osady. Większość członków obu kolegiów nie wykazywała zresztą większego zaangażowania w życiu kościelnym – w 1873 r. superintendent Klette z oburzeniem informował poznański Konsystorz Królewski, iż starszy Michael Manthey z Barczyzny próbował zrezygnować z zasiadania w radzie parafialnej, motywując swój krok brakiem czasu potrzebnego do prowadzenia gospodarstwa.
Jedyna sprawa, która zaktywizowała przynajmniej część parafian, to sprawa budowy nowego kościoła, którą podjęto po spłaceniu wierzytelności powstałych w wyniku budowy nowego domu parafialnego, czyli na początku lat 70. XIX w. Wspomniany już superintendent Klette, wizytując w 1872 nekielską parafię, bardzo krytycznie ocenił stan miejscowego domu modlitw, wybudowanego jeszcze w 1754 r. Drewniany budynek pokryty był słomą i z trudem zasługiwał na miano kościoła, a negatywne wrażenie pogłębiał cisnący się tłumek niemal 300 uczestników nabożeństwa, śpiewających przy wtórze kiepskich organów („jämmerliche Orgel”), z którymi nie poradziłby sobie, jak ironicznie wskazywał Klette, nawet lepszy muzyk niż nauczyciel i kantor Mehlfeldt. Podjęcie decyzji o budowie nowej świątyni utrudniał jednak brak zgody, gdzie powinna ona stanąć. Już w połowie lat 60., przed wybudowaniem nowego domu parafialnego w Nekielskich Olędrach, rozważano połączenie obu parafii (macierzystej i filialnej) w jedną i przeniesienie siedziby proboszcza do Nekli. Plany te nie zostały zrealizowane, ale ewangelicy z parafii filialnej – bo to oni najbardziej byli zainteresowani przeniesieniem – ponownie podjęli starania w 1874 r., kiedy podejmowano decyzję o nowej budowie. W kwietniu tego roku 25 członków rady i przedstawicielstwa parafii w Barczyźnie zwróciło się do władz okręgu rejencyjnego (Regierungsbezirk) w Poznaniu z prośbą o zaniechanie budowy kościoła w Nekielce i wzniesienie go w Nekli. Autorzy pisma powoływali się na pełnomocnictwo udzielone im przez mieszkańców Barczyzny, Targowej Górki, Lasek, Chłapowa, Gierłatowa, Kokoszek, Dzierzchnicy i Nekli, którzy odmawiali uczęszczania do kościoła w Nekielce, gdyż miejscowość ta „jest jak Syberia”, odległa i położona w lasach, i przez to trudno dostępna dla ludzi starszych oraz dzieci pobierających naukę religii. Prośba ta została ostatecznie odrzucona w październiku 1874 r. przez pruskie ministerstwo wyznań religijnych, które nakazało budowę nowego kościoła w Nekielskich Olędrach, ale jednocześnie przyznało parafii filialnej w Barczyźnie prawo do gromadzenia środków na późniejszą budowę własnego kościoła w Nekli.
W ciągu kilku następnych lat nie podejmowano jednak dalszych kroków związanych z budową ani w Nekielskich Olędrach, ani w Nekli, na co wpływ mogła mieć pogarszająca się sytuacja ekonomiczna i demograficzna – pastor Gessner wskazywał w 1879 r., że liczba mieszkańców parafii zmniejsza się, wynosząc około 1150 osób (w tym ok. 540-550 w parafii macierzystej). Dostosowując się do tych zmieniających się warunków rada parafialna określiła wymagania, jakie spełniać powinien kościół w Nekielce – liczba miejsc siedzących miała wynieść 180, a stojących około 50-60. W lutym 1880 r. w całym Wielkim Księstwie Poznańskim przeprowadzono specjalną zbiórkę pieniędzy (kolektę) na budowę nowego kościoła, która przyniosła 846,19 marek. Kolejne, dużo poważniejsze kwoty, wniosła sama parafia w Nekielce (12000 marek), fundusz kolekt Kościoła Ewangelicko-Unijnego w Prusach (4000 marek), Fundacja Gustawa Adolfa (9000 marek) oraz następna kolekta w Wielkopolsce (2500 marek). Budowa kościoła trwała do roku 1883, a nadzorowana była przez coraz bardziej schorowanego pastora Gessnera. Duchowny zaczął poważnie niedomagać już około roku 1870, korzystając początkowo z pomocy lekarzy w sąsiednich miejscowościach, następnie w Poznaniu, a w latach 80. we Wrocławiu. Na początku 1883 r., kiedy kościół był już zbudowany i praktycznie gotowy do użytku, ks. Gessner ponownie zachorował i zmarł 6 kwietnia 1883 r. Opiekę duszpasterską nad parafią w Nekielskich Olędrach powierzono pastorowi Wilhelmowi Schwenzerowi z Kostrzyna, który poprowadził także uroczystość poświęcenia nowego kościoła. Uroczystość odbyła się 8 października 1884 r., a aktu poświęcenia dokonał radca Konsystorza Królewskiego w Poznaniu Max Reichard, reprezentujący generalnego superintendenta Friedricha Gessa.
Budowa nowego kościoła oczywiście nie wpłynęła na poprawę funkcjonowania parafii. Większość mieszkańców nadal prowadziła skromne życie, a stanowisko miejscowego proboszcza uchodziło za nieatrakcyjne, nie pozwalające utrzymać rodziny, a przede wszystkim zapewnić wykształcenia dzieciom. Trudności ze znalezieniem kandydata na urząd pastora sprawiły, że ks. Schwenzer z Kostrzyna wiele miesięcy sprawował opiekę duszpasterską nad parafią w nekielską, odprawiając w niej nabożeństwa wprawdzie co tydzień, ale na zmianę w Nekielskich Olędrach i w Barczyźnie. Dopiero po trzech latach, w grudniu 1886 r., chęć objęcia stanowiska proboszcza wyraził Wilhelm Hugo Bernim, urodzony w Inowrocławiu i pełniący od 1880 r. obowiązki duszpasterza w Lipiej Górze koło Szamocina. W dniu 30 stycznia 1887 r. ks. Bernim wygłosił w Nekielskich Olędrach tzw. próbne kazanie (Probepredigt), po czym 8 lutego odbyło się zebranie parafian (czyli mężczyzn płacących podatki), które miało głosować nad przyjęciem kandydatury duchownego. W zebraniu wzięło udział zaledwie 14 osób, które jednomyślnie zatwierdziły wybór ks. Bernima. Załatwienie formalności i przeprowadzka zajęły kilka miesięcy i dopiero 31 lipca 1887 r. odbyła się w kościele w Nekielskich Olędrach – wypełnionym „do ostatniego miejsca” – uroczystość wprowadzenia pastora Bernima na urząd proboszcza; aktu tego dokonał superintendent Karl Zehn z Poznania w asyście pastorów Wilhelma Schwenzera z Kostrzyna i Karla Butha z Pobiedzisk.
Ks. Bernim nie wywarł znaczącego wpływu na funkcjonowanie parafii, gdyż bardzo szybko okazało się, że jest poważnie chory na płuca. Choroba wymagała leczenia w odległych kurortach, między innymi w Bad Reinerz, zatem już 19 sierpnia 1887 r. nekielski duchowny poprosił poznański konsystorz o podwyżkę wynagrodzenia (z 2400 na 2700 marek). Jednocześnie sprowadził do Nekielki pomocnika, którym został Paul Schmidt (ur. 1863 w Skwierzynie). Ów pomocnik był kandydatem na pastora, czyli absolwentem studiów teologicznych, który przygotowywał się do drugiego egzaminu teologicznego, składanego w poznańskim konsystorzu i uprawniającego do ordynacji na duchownego. Kandydat taki, mający już zdany pierwszy egzamin w konsystorzu, mógł prowadzić nabożeństwa i wygłaszać kazania, ale bez prawa do udzielania komunii czy ślubów. Zatrudnienie Schmidta nie miało formalnego charakteru, opierało się na osobistej umowie z ks. Bernimem, który zaoferował mieszkanie oraz 200 marek kieszonkowego. Pastor Bernim, który i tak częściej przebywał w kurortach niż w swojej parafii, nie dotrzymał jednak zobowiązań, wobec czego Schmidt w styczniu 1888 r. zwrócił się o pomoc do Konsystorza Królewskiego w Poznaniu, prosząc o wsparcie finansowe i podkreślając, iż od pięciu miesięcy pracuje za darmo. Poznańskie władze kościelne wsparcia takiego udzieliły, ale też nie zamierzały długo tolerować tej niestandardowej sytuacji. Okazją stała się śmierć pastora Bernima, który zmarł 30 marca 1888 r., mając dopiero 38 lat. Jego pomocnik Schmidt został natychmiast pozbawiony prawa wygłaszania kazań w Nekielskich Olędrach, otrzymując polecenie udania się do Wronek, gdzie miał zastąpić niedomagającego duchownego; ostatecznie Paul Schmidt został ordynowany w 1889 r. i objął parafię w Obornikach. Tymczasem opiekę duszpasterską nad osieroconą parafią w Nekielskich Olędrach powierzono trzem duchownym: ponownie Wilhelmowi Schwenzerowi z Kostrzyna, Karlowi Buthowi z Pobiedzisk oraz Ottonowi Bockowi z Wrześni.
Wakat na stanowisku proboszcza tym razem nie trwał długo, gdyż jeszcze w tym samym roku pojawił się nowy duchowny Franz Roeper, który wyraził chęć objęcia parafii w Nekielskich Olędrach. 28 października 1888 r. superintendent Karl Zehn z Poznania dokonał uroczystego wprowadzenia nowego duchownego na urząd administratora parafii; formalny wybór przez zebranie parafian oraz nominacja na proboszcza nastąpiły dopiero w maju 1889 r.
Franz Theodor Eduard Roeper urodził się 8 grudnia 1856 r. w Genthin w Brandenburgii, jako syn fabrykanta Heinricha Repera. Po maturze zdanej w pobliskim mieście Burg rozpoczął studia prawnicze, które przerwał po niespodziewanej śmierci ojca, zmarłego podczas podróży służbowej do Berlina. Bezpośrednim powodem rezygnacji z kariery prawnika było ujawnienie zadłużenia rodzinnej fabryki, co zmusiło Roepera do szukania zajęcia nie wymagającego kosztownych studiów. Wybór padł na rolnictwo, ale i tym razem los okazał się niełaskawy, gdyż rodzinną ziemię przejęli wierzyciele. Dopiero wtedy przyszły nekielski duchowny podjął decyzję o rozpoczęciu studiów teologicznych, które odbył na uniwersytetach w Berlinie, Strasburgu i Greifswaldzie. Pierwszy egzamin teologiczny zdał w Poznaniu 13 maja 1887 r. po czym objął stanowisko wikarego w Szlichtyngowej (miejscowość, choć blisko związana ze Śląskiem, należała do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, obecnie w województwie lubuskim). Drugi egzamin teologiczny złożył w październiku 1888 r., po czym jeszcze w tym samym miesiącu został ordynowany na duchownego przez generalnego superintendenta Johannesa Hesekiela w Poznaniu i mianowany na proboszcza w Nekielskich Olędrach. Niecałe dwa miesiące później, 7 stycznia 1889 r., ożenił się w Müllrose (Brandenburgia) z 18 letnią Johanną Marthą Juntke, córką właściciela barki rzecznej Heinricha Juntke i jego (nieżyjącej już) żony Pauliny z domu Mende. 28 listopada 1889 r. przyszła na świat ich pierwsza córka Margarethe, a w styczniu 1892 r. druga, Katharina (nazywana częściej Käthe).
Ks. Roeper sprawował funkcję duszpasterza w Nekielce w latach 1888-1921. Był to przełomowy czas nie tylko z powodu pierwszej wojny światowej, powstania wielkopolskiego i odbudowy państwa polskiego, ale także z racji gwałtownych, fundamentalnych przemian gospodarczych i cywilizacyjnych, prowadzących do ukształtowania się nowoczesnego społeczeństwa. Korzystając ze znakomitej koniunktury ekonomicznej ostatnich dekad XIX i początku XX wieku, w Prusach rozbudowywano i modernizowano sieć parafii ewangelickich, budując lub remontując kościoły, domy parafialne i szkoły. W Wielkopolsce proces ten walnie wspierała utworzona w 1886 r. Królewska Komisja Osadnicza (zwana też Komisją Kolonizacyjną), finansująca zakup ziemi i domów dla kolonistów. Komisja dbała również o życie religijne osadników, w większości ewangelików, i nie szczędziła pieniędzy na tworzenie nowych parafii we wsiach powstających dzięki jej staraniom. Te fundamentalne przemiany, dzięki którym w krajobraz Wielkopolski trwale wpisane zostały dziesiątki ewangelickich świątyń, praktycznie ominęły Nekielskie Olędry. Liczebność protestantów w parafii nie powiększała się, gdyż piaszczyste gleby nadal przynosiły niewielkie dochody, co skłaniało młodzież do emigracji jeśli już nie do Australii, to przynajmniej do Berlina lub przemysłowych okręgów Westfalii i Nadrenii. Sytuacji nie poprawiła Komisja Kolonizacyjna, która nie zdecydowała się zakup ziemi w okolicy, choć tuż przed pierwszą wojną światową krążyły pogłoski, iż syn sędziwego właściciela majątku w Nekli chętnie sprzeda ojcowiznę, gdyż posiada już znaczne posiadłości w innych okolicach. Zamiast niemieckich osadników z głębi Rzeszy, z Galicji lub z Rosji, na terenie nakielskiej parafii pojawiali się zatem coraz częściej polscy katolicy, wykupujący gospodarstwa z rąk olędrów pragnących wyemigrować do zachodnich prowincji Prus.
Dowodem marazmu, jaki zapanował w nekielskiej parafii, było porzucenie planów budowy nowego kościoła ewangelickiego w Nekli. Jedyną znaczniejszą inwestycją, zrealizowaną zresztą z niemałymi oporami, było wzniesienie budynku nowej szkoły w Barczyźnie, która nadal miała pełnić funkcję kościoła filialnego. Decyzja o budowie szkoły z mieszkaniem odpowiednim dla żonatego nauczyciela oraz ze specjalną apsydą, umożliwiającą odprawianie nabożeństw, zapadła w 1892 r., podczas zebrania rady i przedstawicielstwa parafii w Barczyźnie z udziałem landrata powiatu witkowskiego oraz powiatowego inspektora szkolnego, pastora Johanna Frischbiera z Witkowa. Przedstawiciele parafii filialnej zgodzili się wówczas – mimo nieobecności pastora Roepera – na sfinansowanie budowy apsydy, szacowanej na kwotę 200-400 marek. Dzięki temu władze powiatowe oraz rejencyjne w Bydgoszczy wydały zgodę na budowę, która miała rozpocząć się w 1893 r. Okazało się jednak, że lokalni urzędnicy nie zamierzali ponosić kosztów tej budowy, lecz zwrócili się do patrona parafii, hrabiego Skórzewskiego z Czerniejewa, z żądaniem dostarczenia materiałów na wzniesienie szkoły. Jego odmowa oraz kłopoty z dokumentacją techniczną sprawiły, że dopiero jesienią 1896 r. stanął nowy budynek, wybudowany przez przedsiębiorcę Iwana ze Swarzędza. W styczniu 1897 r. szkołę oddano do użytku, ale wtedy pojawił się problem z zapłatą dla budowniczego Iwana – parafia w Barczyźnie nie była w stanie uiścić kwoty 266,40 marek za apsydę. Starania o wsparcie z Fundacji Gustawa Adolfa nie przyniosły rezultatu i dopiero w sierpniu 1899 r. udało się uzyskać dotację Ewangelickiej Naczelnej Rady Kościelnej w Berlinie, która wyasygnowała 150 marek z zastrzeżeniem, że nie przyjmuje zobowiązania do zapłaty brakującej jeszcze kwoty (czyli 116,40 marek).
Usytuowanie kościoła parafialnego z domem pastora w olęderskiej wiosce, z dala od rozwijającej się Nekli (posiadającej od 1845 r. połączenie kolejowe z Poznaniem), wywarło negatywny wpływ na ks. Roepera. Zwrócił na to uwagę Johannes Staemmler, który w 1907 r. objął stanowisko poznańskiego superintendenta. Duchowny ten przeprowadził w Nekielce dwie oficjalne wizytacje w 1909 i 1913 r., a w sporządzonych następnie sprawozdaniach nie krył konsternacji z powodu warunków panujących w tej podpoznańskiej parafii. Ks. Staemmler wskazywał, iż ks. Roeper jest zdolnym człowiekiem, który w młodości poznał obce kraje, gdyż po śmierci ojca mieszkał pewien czas u krewnych w Ameryce. To tam miał podjąć decyzję o studiowaniu teologii w Rzeszy, by powrócić do USA jako pastor niemieckich imigrantów. Z bliżej nieznanych powodów Roeper pozostał jednak po studiach w Niemczech i objął parafię w Nekielskich Olędrach, poświęcając się ze sporym zaangażowaniem działalności duszpasterskiej. Jego zapał szybko wszakże ostygł z powodu warunków, w jakich przyszło mu żyć i pracować. Jak podkreślał superintendent Staemmler, parafia nekielska była niejednolita i rozległa, a jej centrum znajdowało się w peryferyjnej wiosce, zamiast w dogodniej usytuowanej Nekli. Położenie kościoła i domu parafialnego z dala od największej miejscowości w parafii sprawiać miało, iż pastor Roeper nie miał możliwości kontaktu z ludźmi dorównującymi mu wykształceniem i pozycją społeczną – jego sąsiadami byli bowiem „małorolni chłopi, olędrzy, częściowo ociężali umysłowo, a i pod względem obyczajowym nie zawsze bez zarzutu”. W Nekielce nie można było niczego kupić, pomoc lekarska wymagała wielokilometrowej podróży, a niskich dochodów nie poprawiała ziemia uprawna należąca do uposażenia proboszcza, ponieważ mimo pomocy rodziny ks. Roeper nie był w stanie wykonać niezbędnych prac polowych – zdarzało się, iż ziemniaki pozostawały w ziemi do późnej jesieni lub nawet całą zimę. Najwidoczniej poruszony tą sytuacją superintendent Staemmler wskazywał, że misjonarze w Afryce, którzy opowiadali czasami o swoich doświadczeniach parafianom w Nekielce, mieli zapewne lepsze warunki życia i podróżowania, niż pastor Roeper.
Niesprzyjające okoliczności wywarły znaczący wpływ na nekielskiego proboszcza, który – jak oceniał ks. Staemmler – był wprawdzie utalentowanym kaznodzieją o sporej wiedzy teologicznej, ale wykonywał swoje obowiązki bardziej jak rzemieślnik, niż zaangażowany duszpasterz. Trudne warunki życia i pracy sprawiły, że ks. Roeper zachowywał się w sposób odbierany przez otoczenie jako dziwactwo – Staemmler wprost określał go mianem „Sonderling”, co można oddać polskim słowem oryginał, cudak, ale także dziwak. Proboszcz z Nekielki nie utrzymywał kontaktów z innymi duchownymi ewangelickimi, w czasie synodów obecny był tylko do momentu zakończenia oficjalnych obrad, nie raczył także kłaniać się swojemu bezpośredniemu przełożonemu, czyli superintendentowi Staemmlerowi. Takie zachowanie ks. Roepera sprawiło, iż podczas kilkudniowej wizytacji parafii nekielskiej w 1913 r. ks. Staemmler nawet nie próbował prosić o gościnę proboszcza, lecz dojeżdżał codziennie z Poznania.
Przykładem braku zachowania elementarnych form życia towarzyskiego w środowisku duchownych ewangelickich miał być także brak powiadomień o zaręczynach córek ks. Roepera, choć ks. Staemmler niejednokrotnie wykazywał życzliwe zainteresowanie rodzinnym życiem wszystkich proboszczów swojego okręgu. Dowodem życzliwości jest zresztą charakterystyka rodziny ks. Roepera, zawarta w sprawozdaniach powizytacyjnych. Niewiele uwagi poświęcone w nich jest żonie pastora, natomiast dużo więcej obu córkom. Starsza, Margarethe, zaręczona była z miejscowym nauczycielem (i jednocześnie kantorem) Hahnem, który określony został jako „energiczny, młody i uzdolniony człowiek”, podchorąży rezerwy, starający się jednak o inną posadę i nie wykazujący religijnej wrażliwości. Sama Margarethe pełniła obowiązki pomocy parafialnej (Gemeindehelferin), opiekując się głównie chorymi i zyskując sobie dzięki temu sympatię wiernych i rady parafialnej. Niestety jej starania o znalezienie bardziej zadowalającego zajęcia nie zostały zrealizowane, gdyż ks. Roeper nie chciał sfinansować dalszego kształcenia córki. Więcej determinacji wykazała młodsza córka pastora, która z powodzeniem rozpoczęła karierę aktorską w Wiedniu, ale musiała ją przerwać z powodu choroby strun głosowych. Nie powróciła jednak do domu rodzinnego, gdyż wyszła za mąż za rodowitego Austriaka, Adolfa Georga Schwengersa, redaktora berlińskiego wydawnictwa Ullstein (istniejącego do dziś); jak zaznaczał superintendent Staemmler, ów redaktor – poznany przez niego w Nekielce jeszcze jako narzeczony panny Roeper – „sprawiał dobre wrażenie”.
Superintendent Staemmler nie ograniczył się tylko do sprawozdań zawierających krytyczne uwagi o parafii w Nekielskich Olędrach, lecz zaproponował konkretne działania, mające przynieść poprawę sytuacji. Przede wszystkim postanowił doprowadzić do przeniesienia centrum parafii z domem proboszcza z Nekielki do Nekli. W 1911 r. dokonano pierwszego ważnego kroku w tym kierunku, likwidując parafię filialną w Barczyźnie i przyłączając ją do parafii macierzystej w Nekielskich Olędrach. Przy tej okazji podwojeniu uległ skład rady i przedstawicielstw parafialnych, gdyż wszyscy dotychczasowi członkowie tych gremiów połączyli się w jedną radę parafialną, liczącą 8 starszych, oraz jedno przedstawicielstwo parafialne, liczące 24 członków. Zgodnie z wydanym w 1912 r. zarządzeniem Konsystorza Królewskiego w Poznaniu, liczba członków obu ciał miała zostać zmniejszona do 24 (6 starszych w radzie oraz 18 członków przedstawicielstwa), ale i w tym przypadku sprawa ciągnęła się kilka lat. Mieszkańcy zlikwidowanego filiału w Barczyźnie (do którego należeli także mieszkańcy Nekli) popierali przeniesienie centrum parafii do Nekli, podczas gdy mieszkańcy dawnej parafii macierzystej w Nekielce opierali się tym działaniom. Ani jedni, ani drudzy nie skorzystali jednak z okazji, by wzmocnić swoje stanowisko zdobyciem większości w radzie i przedstawicielstwie parafialnym – podczas wyborów w październiku 1912 r. spośród 130 zarejestrowanych uprawnionych do głosowania stawiło się zaledwie 7, w tym 5 z Barczyzny i 2 z Nekielki. Skład obu gremiów udało się wówczas zmniejszyć tylko do 28 osób, co wyraźnie zirytowało superintendenta Staemmlera skłaniając go do wyrażenia opinii, iż najlepszym rozwiązaniem byłaby likwidacja wsi Nekielka i przesiedlenie wszystkich mieszkańców parafii na inne, lepsze ziemie.
Dopiero w kwietniu 1913 r., podczas wspomnianej już wizytacji kościelnej, poznański superintendent podjął dalsze rokowania w sprawie przeniesienia centrum parafii do Nekli. Radę oraz przedstawicielstwo parafialne udało się przekonać obietnicą dalszego odprawiania nabożeństw w Nekielce, zapowiedzią dołączenia kilku miejscowości należących do parafii we Wrześni i Kostrzynie (między innymi Zasutowa i Brzeźna) oraz przede wszystkim zobowiązaniem, iż mieszkańcy parafii nie poniosą dodatkowych kosztów związanych z przeprowadzką domu parafialnego i budową kościoła. Dzięki temu natychmiast przystąpiono do poszukiwań odpowiedniego miejsca pod budowę nowego kościoła w Nekli. Wybór padł na gospodarstwo Polaka noszącego nazwisko Szalaty, z którym ks. Roeper podpisał już 11 listopada 1913 r. wstępną umowę kupna nieruchomości za kwotę 32 tysięcy marek. Akt ten nastąpił w obecności radcy Konsystorza Królewskiego Ericha Nehringa, który podkreślił w sporządzonym następnego dnia raporcie, iż dzięki tej transakcji nowy kościół stanie tuż obok szkoły ewangelickiej, przy drodze prowadzącej do stacji kolejowej, dzięki czemu parafia ewangelicka znacząco wpłynie na dalszy rozwój tej miejscowości. Koszt zakupu miała pokryć dotacja berlińskich władz Kościoła Ewangelicko-Unijnego (7 tysięcy marek), dzierżawa ziemi uprawnej (15 tysięcy marek) oraz pożyczka hipoteczna (10 tysięcy marek), zaciągnięta w kasie oszczędnościowej w Środzie Wielkopolskiej. Budowę nowego kościoła i domu parafialnego planowano sfinansować dotacjami Fundacjami Gustawa Adolfa, ale cała transakcja nie doszła do skutku, mimo podpisania w styczniu 1914 r. umowy o pożyczce hipotecznej. Jak wiadomo latem 1914 r. rozpoczęła się pierwsza wojna światowa, która zahamowała wszelkie inwestycje kościelne.
Koniec wojny w 1918 r. również nie pozwolił powrócić do planów sprzed kilku lat – powstanie wielkopolskie i odbudowa państwa polskiego spowodowały utratę dotychczasowego poparcia pruskich władz państwowych, jakim cieszył się protestantyzm w Poznańskiem. Zmiana warunków politycznych skłoniła wielu miejscowych Niemców do wyjazdu do Rzeszy Niemieckiej, a decyzję taką podjął także pastor Roeper. W 1920 r. otrzymał prawo przejścia na emeryturę z dniem 1 stycznia 1921 r., ale w Nekielce pozostał do czerwca 1921 r., kiedy opuścił Wielkopolskę specjalnym pociągiem dla przesiedleńców (Auswandererzug) i zamieszkał z żoną w Hohen-Neuendorf koło Berlina. Żył jeszcze długo, zmarł mając 87 lat w 1944 r., pięć miesięcy po śmierci swojej starszej córki Margarethe.
Lata międzywojenne to najtrudniejszy okres funkcjonowania nekielskiej parafii. Liczba jej mieszkańców, już przed pierwszą wojną światową wynosząca zaledwie 900 osób, spadła po włączeniu Wielkopolski w granice Rzeczpospolitej Polskiej do około 500 dusz, przy czym do Niemiec wyjechali głównie ludzie młodsi, pozostawiając niejednokrotnie swoich rodziców w Polsce. Prawdziwy problem pojawił się z chwilą wyjazdu pastora Roepera, gdyż znalezienie nowego duchownego na jego miejsce okazało się niemożliwe – zarówno z powodu braku odpowiedniego kandydata, jak i sytuacji materialnej parafian, nie będących w stanie utrzymać proboszcza. Kolejne kilkanaście lat nekielska parafia administrowana była zatem przez okolicznych pastorów. Wyznaczenie zewnętrznego administratora także okazało się niezwykle trudne – podeszły wiek i choroby potencjalnych duszpasterzy z sąsiednich parafii uniemożliwiały regularne dojazdy na nabożeństwa oraz prowadzenie zajęć przygotowujących młodzież do konfirmacji w Nekielce i Barczyźnie. Sytuację dodatkowo pogarszał powojenny chaos oraz zmiany na stanowisku poznańskiego superintendenta – Johannes Staemmler już w 1916 awansował na stanowisko radcy Konsystorza Królewskiego, a jego następca Julius Dehmel już w 1920 r. zastąpiony został przez Arthura Rhode. Ten ostatni musiał jednak uporać się nie tylko z przeprowadzką (był poprzednio superintendentem w Ostrzeszowie), ale także z procesami, jakie polskie władze wytaczały mu na początku lat 20. z powodu działalności w niemieckich organizacjach. Dopiero pod koniec 1921 r. udało mu się pozyskać duchownego mającego przejąć opiekę duszpasterską nad nekielską parafią – zadania tego podjął się ks. Albert Riedel (ur. 1861) z Czerniejewa. Słowo „pozyskać” jest tu bardziej adekwatne niż „wyznaczyć”, gdyż parafia czerniejewska znajdowała się już na terenie superintendentury gnieźnieńskiej i tym samym nie podlegała nadzorowi Rhodego, ale poznański superintendent powołał się na zarządzenie poznańskiego Konsystorza Ewangelickiego, które w wyjątkowych przypadkach przewidywało polecenie przejęcia zastępstwa bez wynagrodzenia.
Pastor Riedel już w 1923 r. przeszedł w stan spoczynku i w grudniu tego roku opiekę duszpasterską nad Nekielką i Barczyzną przejął ks. Theodor Kroschel (ur. 1865) z Pobiedzisk, który już od 1920 r. dodatkowo sprawował zastępstwo w parafii w Jerzykowie. W Nekielce odprawiał nabożeństwa co dwa tygodnie, przygotowywał także młodzież do konfirmacji i sprawował inne posługi duchowne. Z obowiązków tych zwolniony został po pięciu miesiącach, w maju 1924 r., co musiał przyjąć z ulgą, ale i rozczarowaniem, gdyż pracował w Nekielce bez wynagrodzenia i przez wiele kolejnych miesięcy próbował dochodzić należnej mu wypłaty.
W 1924 r. nowym duszpasterzem parafii nekielskiej został pastor Martin Holtz (ur. 1877 w Berlinie) z Czerniejewa, który z pomocą superintendentów Rhodego i Heysego [6] oparł swą działalność na trwalszych i pewniejszych podstawach. W latach 1926-1927 rady i przedstawicielstwa parafialne w Nekielce i Czerniejewie zawarły formalne układy, które przewidywały wprawdzie oddzielne prowadzenie spraw finansowych, ale także precyzyjnie regulowały wysokość kwot, jakie obie parafie miały wnosić na rzecz wspólnych przedsięwzięć. Chodziło tu przede wszystkim o wynagrodzenie pastora oraz finansowanie jego podróży – w 1927 r. podpisano porozumienie, na mocy którego ewangelicy z Czerniejewa mieli ponosić 2/3 kosztów utrzymania proboszcza, pozostałą część mieli natomiast ponosić ewangelicy z parafii nekielskiej.
Po kilku latach okazało się, że zasad tych trudno było dotrzymać, głównie z winy parafii nekielskiej, która była wprawdzie liczniejsza niż parafia czerniejewska, ale też nadal uchodziła za najbiedniejszą na terenie superintendentury Poznań I, czy wręcz całej Wielkopolski. Taką opinię wyraził ks. Rhode podczas wizytacji kościelnej, przeprowadzonej w Nekielce na przełomie maja i czerwca 1927 r., i będącej pierwszą tego rodzaju uroczystością od 1913 r. Poznański superintendent zaznaczył, iż tylko w Nekli mieszkają bardziej zamożni ewangelicy, tymczasem reszta parafian miała być nie tylko biedna, ale też skora do kłótni i procesowania się oraz nadużywania alkoholu. Winą za taki stan obarczał Rhode częściowo pastora Roepera, który rzekomo zaniedbywał pracę duszpasterską, a swoim trybem życia dawał zły przykład swoim wiernym, procesując się z parafianami, kłócąc się publicznie z żoną i okazując na każdym kroku nieufność wobec otoczenia. Jednocześnie jednak superintendent przyznawał, że kiedy doszło do jego spotkania z radą i przedstawicielstwem parafialnym, pojawili się mężczyźni, w większości powyżej 50 roku życia, sprawiający dobre wrażenie, nie dające podstaw do podejrzeń o nadużywanie alkoholu. Rhode skomentował to wszakże słowami, iż „może wojna przyczyniła się do poprawy pod tym względem”. Pracę obu gremiów parafialnych ocenił jednak negatywnie wskazując, iż tylko jeden członek rady parafialnej, Jeske, jest godny zaufania. Ks. Rhode podkreślił także brak małżeństw mieszanych wyznaniowo (katolicko-ewangelickich), ale ceną tego były liczne małżeństwa między krewnymi, co miało prowadzić do „cielesnych i umysłowych wynaturzeń”.
Najmniej uwagi poświęcił poznański superintendent przeniesieniu centrum parafii do Nekli. Sprawę tę próbował jak wiadomo przeforsować superintendent Staemmler, ale na przeszkodzie stanął wybuch wojny w 1914 r. Wyjazd pastora oraz szeregu wiernych z nekielskiej parafii sprawił, że stopniowe przesunięcie centrum nastąpiło bez rozgłosu i w sposób niemal naturalny. Przede wszystkim zmalał nacisk na utrzymanie nabożeństw w Barczyźnie, a grupa zamożniejszych mieszkańców Nekli i okolicznych wsi sprawiła, że pastor Holtz zaczął odprawiać co dwa tygodnie nabożeństwa na zmianę w Nekielce i Nekli. W ten sposób w każdej z tych dwóch miejscowości czerniejewski duchowny wygłaszał kazania co cztery tygodnie, przy czym w Nekli przeszkodą nie był nawet brak kościoła – nabożeństwa odbywały się w gospodzie należącej do ewangelika Arndta. Spadek znaczenia Nekielki jako centralnego ośrodka parafii zmalał także z powodu zamknięcia szkoły ewangelickiej w tej wsi, co skłoniło parafian do urządzenia prywatnej niemieckiej szkoły w Nekli. Nie wszyscy jednak mieszkańcy parafii posyłali swoje dzieci do tej placówki, gdyż druga szkoła niemiecka funkcjonowała w Siedleczku, a sporo dzieci uczęszczało także do państwowych szkół katolickich. Nekielka utrzymała częściowo swoje znaczenie dzięki udzielanemu tam przez pastora Holtza nauczaniu przygotowującemu do konfirmacji, ale dzieci z Nekli i okolic wybierały częściej zajęcia prowadzone we Wrześni, korzystając z dogodnego połączenia kolejowego.
Niemiecka szkoła w Nekli początkowo mieściła się w chłopskiej zagrodzie, ale z czasem udało się wybudować nowy budynek z pomieszczeniem do odprawiania nabożeństw. Przy okazji popełniono jednak poważny błąd, obciążając nekielską parafię zobowiązaniem do świadczeń na rzecz szkoły, finansowanej w lwiej części i tak przez Niemiecki Związek Szkolny (Deutscher Schulverein). W ten sposób uniemożliwiono radzie parafialnej regularne wywiązywanie się z finansowych porozumień z parafią w Czerniejewie, co doprowadziło do powstania długu – od 1928 r. do czerniejewskiej kasy parafialnej przekazywano rocznie zaledwie 100 złotych, choć układ przewidywał kwotę 840 złotych. W ciągu trzech lat powstał dług wynoszący 2220 złotych, którego jednak mieszkańcy Nekielki i Nekli nie zamierzali uregulować. Najbardziej poszkodowany był pastor Holtz, który nie otrzymywał wynagrodzenia, a które z opóźnieniem wypłacano mu z kasy jego macierzystej parafii w Czerniejewie. Sytuacja taka utrzymywała się aż do przejścia ks. Holtza na emeryturę w 1937 r., a narosłe w ten sposób zadłużenie ewangelików z Nekielki i Nekli u ich czerniejewskich współwyznawców nie pozostało uregulowane do 1939 r.
Zaleganie z przekazywaniem pieniędzy do kasy w Czerniejewie nie było jedynym grzechem nekielskiej parafii. Podobnie wyglądała sprawa opłat na rzecz synodu okręgowego, wynoszących 120 złotych rocznie. Niskie dochody większości parafian oraz zobowiązania na rzecz szkoły w Nekli nie były jednak jedynymi przyczynami zaległości płatniczych. Superintendent Rhode już w 1926 r. wskazywał, iż mimo ustalenia kwoty składki synodalnej za rok 1925 dla Nekielki na bardzo niskim poziomie, rzeczona parafia nie wpłaciła ani grosza, trzeba zatem będzie sporo wysiłku, by skłonić radę parafialną do solidniejszego regulowania zobowiązań finansowych.
Sytuacja w parafii nekielskiej nie uległa znaczącej poprawie do wybuchu drugiej wojny światowej. Liczba wiernych spadła pod koniec lat 30. do 460 osób, przy czym zaledwie 160 osób utrzymywało więź z ośrodkiem w Nekielce, podczas gdy Nekla skupiała pozostałe 300 osób, które uczęszczały na nabożeństwa odprawiane w nowej niemieckiej szkole. Niektórzy mieszkańcy parafii, należący do Partii Młodoniemieckiej (Jungdeutsche Partei) [7], okazywali niechęć lub wręcz wrogość wobec Kościoła ewangelickiego i nie uczestniczyli w praktykach religijnych oraz nie płacili składek na rzecz parafii. Większość darzyła jednak pastora Holtza szacunkiem, do czego przyczyniała się jego rozległa wiedza i talent kaznodziejski. Niestety duchowny ten cierpiał na różne choroby, w tym przepuklinę i hemoroidy, ale – jak podkreślał Rhode – problemem były nie tyle same dolegliwości, co raczej histeryczny charakter pastora, prowadzący do urojeń i wynajdywania kolejnych chorób, których w rzeczywistości nie było. Ks. Holtz poważnie rozmyślał już wówczas o przejściu na emeryturę, a jego poznański przełożony poparł te plany twierdząc, iż Holtz jest praktycznie niezdolny do sprawowania urzędu proboszcza. Jak wskazywał Rhode, obie powierzone Holtzowi parafie liczyły wprawdzie niecałe 1000 osób, ale ich domostwa rozrzucone były na zbyt dużym obszarze, a szczególnie niekorzystna była sytuacja w samym Czerniejewie, gdzie poza pastorem praktycznie nie było ewangelików – ich zagrody rozrzucone były w odległości dalszej niż 5 kilometrów od centrum parafii.
Superintendent Rhode podkreślał, iż pastor Holtz nie mieszkał w Nekielce, zatem mimo 13 lat sprawowania opieki duszpasterskiej nie był w stanie poznać i rozwiązać wszystkich problemów trapiących tamtejszą parafię. Tymczasem uprawiający piaszczyste gleby olęderscy chłopi nadal żyli bardzo skromnie, niektórzy poprawiali swe dochody kłusownictwem bądź podkradaniem drewna w lesie, inni wykazywali skłonność do nadużywania alkoholu. Największą plagą były jednak nadal kłótnie i konflikty, które próbowano rozwiązywać przy pomocy sądów, co z kolei prowadziło do dalszych, niekiedy rujnujących wydatków. Ten pesymistyczny obraz dopełniał opis zniszczeń, jaki parafianie sami spowodowali na cmentarzach ewangelickich. Ks. Rhode natknął się na – jak to określił – „okrutne spustoszenie”, kiedy spacerował po Nekielce około godziny przed rozpoczęciem wizytacji. Odwiedziwszy cmentarz ze zdumieniem stwierdził brak drzew oraz bujnych krzewów bzu, pełniących dotąd rolę żywopłotów. Pytani o przyczynę wykarczowania większości roślin mieszkańcy wsi twierdzili, iż polski starosta nakazał uporządkowanie cmentarza, a polecenie to właśnie wykonano. Rhode poprosił zatem o pokazanie pisma starosty i natychmiast zorientował się, że był to standardowy okólnik rozesłany do wszystkich parafii katolickich i ewangelickich, a zalecający uporządkowanie cmentarzy poprzez usunięcie chwastów, posadzenie drzew oraz wytyczenie ścieżek. Polskie sformułowania „oczyszczenie grobów porosłych chwastami” oraz „usunięcie braku ścieżek i zadrzewienia” zrozumiane jednak zostały przez „nekielskich i czerniejewskich uczonych w piśmie” dokładnie odwrotnie, jako wezwanie do wycięcia drzew i krzewów. Efektem były cmentarze ze starymi, zaniedbanymi grobami pozbawionymi porastających je wcześniej krzaków bzu, a pustynnego obrazu bynajmniej nie równoważyły nowe groby również pozbawione roślinności. Przy okazji Rhode wskazał, że wycięcie drzew spowodowało także zniszczenie gniazd ptaków, będących sprzymierzeńcem człowieka w walce ze szkodnikami roślin – następstwem były aleje drzew owocowych pustoszonych przez gąsienice i praktycznie pozbawionych liści.
Sprawozdanie powizytacyjne kończyło się sugestią, by w najbliższej przyszłości zatrudnić w Nekielce wikarego, nawet jeśli parafię w Czerniejewie obejmie młody i energiczny proboszcz. Sugestia ta nie została zrealizowana, już choćby z racji obsadzenia czerniejewskiej parafii dopiero w 1938 r. przez Helmuta Brohma, będącego wprawdzie duchownym w sile wieku (ur. 1892), ale nie będącym w stanie wykonywać obowiązków w dwóch parafiach z powodu słabego zdrowia. Do czasu wojny opiekę duszpasterską nad parafią nekielską sprawował zatem duchowny ze Swarzędza, ale rozwiązanie to miało sporo wad. Przede wszystkim proboszczowie swarzędzcy administrowali już od 1930 r. parafią w Kostrzynie, trudno im zatem było rzetelnie sprawować opiekę duszpasterską nad trzema parafiami. Co więcej, pastor Karl Dross przeniesiony został w 1938 r. ze Swarzędza do Bydgoszczy, a jego stanowisko objął wikary (Vikar) Harry Schultz, czyli absolwent studiów teologicznych nie posiadający jeszcze ordynacji na duchownego. Ten kandydat na pastora (ordynację uzyskał dopiero 31 października 1939 r.) miał wyraźne kłopoty nawet z orientacją w księgach rachunkowych nekielskiej parafii oraz zawiłościach rozliczeń z parafią w Czerniejewie. Efektem była jego prośba do władz kościelnych, by mieszkańców Nekielki i Nekli zwolnić z konieczności ponoszenia kosztów na rzecz utrzymania proboszcza, gdyż są to niewielkie kwoty, a parafia jest wyjątkowo biedna. Interwencja superintendenta Rhode zapobiegła realizacji tego wniosku, gdyż poznański duchowny wyraźnie wykazał, że miesięczne składki na wynagrodzenie dla pastora są dwa razy większe, a nekielska parafia i tak ich nie płaci, tłumacząc się koniecznością utrzymywania szkoły w Nekli.
Zatrudnienie wikarego (określanego też mianem diakona) bezpośrednio w Nekielce nie zostało jednak urzeczywistnione. W czerwcu 1939 r., kiedy w Swarzędzu zatrudniony już został młody duchowny Otto Dumke (ur. 1906, ordynowany 23.04.1939), udało się przekonać radę i przedstawicielstwo parafialne w Nekielce do akceptacji tego rozwiązania, ale jak podkreślał Rhode, wymagało to sporo wysiłku. Członkowie obu gremiów interesowali się mianowicie głównie tym, ile będą musieli za to zapłacić oraz żałowali utraty dochodów z wynajmu domu parafialnego, w którym miał zamieszkać wikary. Nawet jednak ich zgoda nie wystarczyła, by sprowadzić diakona, ponieważ dzierżawca należącej do parafii ziemi ornej oraz mieszkania pastora twierdził, iż posiada kontrakt opiewający na 10 lat, a upływający w 1942 r. Egzemplarza tego kontraktu nie chciał jednak pokazać, a drugiego egzemplarza nie udało się odszukać w żadnym z archiwów parafialnych, czyli w Nekielce, Czerniejewie i Swarzędzu. Wyraźnie poirytowany Rhode jeszcze w sierpniu 1939 r. próbował odszukać kopię kontraktu w Konsystorzu Ewangelickim w Poznaniu, ale podkreślał przy tym, że od rady parafialnej nie można oczekiwać pomocy – niesfornym dzierżawcą był niejaki Behnke, pełniący obowiązki kościelnego w Nekielce, co oczywiście dawało możliwość wywarcia na niego presji przez ciała zarządzające parafią.
Sporu z dzierżawcą nie przerwała rozpoczęta we wrześniu 1939 r. druga wojna światowa, która przyniosła praktycznie kres ewangelickiej parafii w Nekielce. Okupacyjne władze Kraju Warty postanowiły radykalnie poprawić efektywność ekonomiczną i uznały, że gospodarka rolna w tym piaszczystym rejonie jest nieopłacalna. Ziemie orne w Nekielce przeznaczone zostały do zalesienia, a niemieccy mieszkańcy przesiedleni już w 1940 r. do okolicznych wsi, skąd wysiedlono polskich gospodarzy. Wyjątkiem był dzierżawca i kościelny Behnke, który pozostał w Nekielce, mieszkał w domu pastora i uprawiał parafialną ziemię mimo wysiedlenia całej rady parafialnej. W 1940 r. przestał uiszczać czynsz, niespecjalnie przy tym dbał o techniczny stan budynku w którym mieszkał, podobnie zresztą jak i samego kościoła. Po przesiedleniu ewangelików z Nekielki w świątyni zaprzestano odprawiania nabożeństw, a nowy poznański superintendent Johannes Steffani dopiero w 1942 r. podjął starania, by zabezpieczyć ruchomy inwentarz, czyli naczynia liturgiczne, chrzcielnicę i dywany „nadgryzione już przez myszy”.
Tymczasem parafia nadal formalnie funkcjonowała, a jej duszpasterzem został na przełomie lat 1939 i 1940 pastor Heinz Koch z Kostrzyna, przesiedlony do Kraju Warty z Łotwy. Ponieważ większość parafian mieszkała niedaleko Nekli, duchowny ten próbował wznowić nabożeństwa, odprawiane do sierpnia 1939 r. w szkole niemieckiej w tej miejscowości. Okazało się to jednak niemożliwe, gdyż szkołę zajęło wojsko, a na potrzeby dzieci niemieckich przekazano dotychczasową polską szkołę. Po gruntownym remoncie w przedwojennej niemieckiej szkole urządzono jeszcze w 1940 r. mieszkanie dla żandarma, ale dobudowaną salę kościelną zatrzymał Wehrmacht, urządzając tam magazyn. Wprawdzie superintendent Rhode radził pastorowi Kochowi, by podjął starania o wznowienie nabożeństw w gospodzie Arndta, sam jednak zdawał sobie sprawę, iż rezultat był z góry przesądzony. Jak się okazało już w 1940 r., administracja Kraju Warty zamierzała utworzyć wzorcową prowincję, w której dominować miał światopogląd nazistowski – a skutkiem działań zmierzających do tego celu było stopniowe eliminowanie Kościołów i związków wyznaniowych z przestrzeni publicznej. Zarządzenia administracji kierowanej przez Arthura Greisera zakazały między innymi odprawiania nabożeństw poza budynkami kościelnymi, nauczania religii w szkołach, czy obchodzenia większości świąt kościelnych. Musiało to również ograniczyć możliwość sprawowania posług duszpasterskich w Nekli, w tym odprawiania nabożeństw w prywatnym mieszkaniu (o ile takowe w ogóle się odbywały). W 1942 r. pastor Koch powołany został do służby wojskowej, a opiekę nad parafią nekielską przejął ponownie proboszcz z Czerniejewa, Gustav Kohls, będący poprzednio pastorem w galicyjskim Stanisławowie. Był on prawdopodobnie ostatnim ewangelickim duszpasterzem nekielskich olędrów, a obowiązki te pełnił co najmniej do września 1944 r., kiedy dodatkowo zlecono mu administrowanie parafią w Strzałkowie.
Ucieczka Niemców z Kraju Warty w styczniu 1945 r. oraz późniejsze wysiedlenie tzw. volksdeutschów (nekielscy olędrzy byli obywatelami państwa polskiego) przyniosły ostateczny kres niemal dwustuletniej obecności olęderskich osadników w Nekielce i okolicach. W ten sposób zniknęła społeczność, która zaczęła się kształtować jeszcze w okresie Rzeczpospolitej Obojga Narodów i zachowała wiele cech z tamtej epoki. Specyfika olęderskiej społeczności praktycznie nie została naruszona przez politykę germanizacyjną pruskich władz, których działania zmierzały do modernizacji wielkopolskiej gospodarki i społeczeństwa. Brak niemieckich majątków ziemskich w okolicy i niemieckich ziemian w parafii nie pozwalał na hojne wynagradzanie pastora czy rozbudowę infrastruktury parafialnej. Sprzyjało to utrzymywaniu się tradycyjnych obyczajów, ale także budziło niechęć poznańskich władz kościelnych – niemieccy osadnicy mieli być wszakże przykładem gospodarności, wzorcem dla polskich zacofanych chłopów i rozrzutnej szlachty. Negatywne oceny oraz wypowiedzi kolejnych superintendentów można i należy ujmować w takim właśnie kontekście – nekielscy olędrzy stawiali pod znakiem zapytania podstawowy czynnik legitymizujący pruską władzę w Wielkopolsce. Osiedlili się wprawdzie jeszcze przed rozbiorami i dzięki temu mogli być cennym świadectwem propagandowym jako „fachowcy” sprowadzeni przez polską szlachtę, ale ich „misja cywilizacyjna” już w połowie XIX wieku budziła poważne wątpliwości.
Pozostałe po osadnikach kościoły ewangelickie padły po drugiej wojnie światowej ofiarą utożsamiania protestantyzmu z niemiecką religią przyniesioną nie tyle przez olędrów, co raczej pruskich kolonizatorów. Świątynie w Czerniejewie i Swarzędzu zburzono tuż po wojnie, w kościele w Kostrzynie urządzono magazyn, a jedynie kościół w Pobiedziskach przekazano katolikom i dzięki temu służy on do dziś celom religijnym. Niewiele brakowało, by zburzony został także kościół w Nekielce, służący po wojnie Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska jako magazyn zbożowy. W lutym 1970 r. Urząd do Spraw Wyznań w Warszawie uznał, że kościoły używane przez instytucje i osoby świeckie są często zaniedbane, co wskazuje na „zbędność obiektów dla ich celów”. Miało to prowadzić do „stałych interwencji ze strony hierarchii kościelnej oraz grup ludności w sprawie przekazania obiektu na cele kultu rzymskokatolickiego”, a żeby tego uniknąć, zalecono zburzenie lub przebudowę tych budynków w sposób „zacierający cechy sakralne”. Zgodnie z poleceniem przekazanym władzom powiatowym przez Wydział do Spraw Wyznań Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu, kościół w Kostrzynie przeznaczono do przebudowy na dom mieszkalny, natomiast kościół w Nekielce postanowiono zburzyć. Pierwszy termin jego rozbiórki upłynął w grudniu 1970 r., jednak władze powiatu wrzesińskiego najwyraźniej zlekceważyły naciski poznańskich urzędników. Jeszcze w sierpniu 1973 r. uzyskano zobowiązanie przewodniczącego Prezydium PRN we Wrześni, iż kościół w Nekielce (oraz w Miłosławiu) zostanie wyburzony do końca roku, ale i tym razem nie podjęto dalszych kroków. Wydziałowi do Spraw Wyznań nie pomogła nawet interwencja szefa Służby Bezpieczeństwa w Poznaniu u wojewody Tadeusza Grabskiego w 1973 r., mająca przyspieszyć rozwiązanie tej sprawy w całej Wielkopolsce – kościół w Nekielce pozostał nienaruszony.
Ostatni szczęśliwy zbieg okoliczności to przejęcie nekielskiego kościoła w 1995 r. przez prywatnych inwestorów, którzy zadbali o to, by stan świątyni nie wskazywał na „zbędność obiektu dla ich celów”. Nieznaczna modernizacja wnętrza pozostawiła szereg dawnych elementów wystroju, dzięki czemu kościół w Nekielce jest jednym z nielicznych w Wielkopolsce, w którym częściowo zachowano oryginalne polichromie z niemieckimi napisami – a które zapewne zostałyby usunięte w przypadku przekazania świątyni parafii katolickiej. Oryginalny wygląd kościoła i koncerty znanych artystów nie stanowią jednak wyłącznej atrakcji Nekielki – swoistym dopełnieniem są bowiem cmentarze ewangelickie, zachowane głównie dzięki działalności Społecznego Komitetu Renowacji Cmentarzy Olęderskich. Jeśli dodamy do tego Szlak Osadnictwa Olęderskiego, znakomicie prowadzoną stronę internetową, czy kontakty z potomkami olędrów, mieszkającymi obecnie w Australii i Niemczech, to otrzymamy wzorcowy przykład „instytutu pamięci lokalnej”, dbającego o ukazywanie i popularyzowanie przeszłości regionu z uwzględnieniem jego wielokulturowości.
Olgierd Kiec (Uniwersytet Zielonogórski)
[1] Szerzej zob. Z. Chodyła, Najstarsze dzieje osad olęderskich w okolicach Nekli w latach 1749-1793, Nekla 2005, s. 13-15.
[2] Większość ewangelickich mieszkańców Prus była luteranami, ale dynastia Hohenzollernów w 1613 r. dokonała konwersji na kalwinizm.
[3] Głównym ośrodkiem separatyzmu był Wrocław, który po legalizacji nowego wyznania stał się siedzibą władz Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego (czyli staroluterańskiego) w Prusach.
[4] Ks. Gessner wprawdzie nie podaje dokładnej informacji, kiedy odbywały się dwa pozostałe nabożeństwa komunijne w roku, ale organizowano je zapewne z okazji świąt Wielkanocy i Bożego Narodzenia.
[5] Ks. Gessner informował, iż wędrowni kolporterzy sprzedali już sporo druków religijnych w Nekielce, ale sam duchowny zwrócił się dodatkowo do dyrekcji towarzystwa biblijnego (Bibelgesellschaft) w Poznaniu, prosząc o przysłanie nowej partii Biblii i innych pism religijnych.
[6] Wilhelm Heyse był w latach 1923-1931 proboszczem i superintendentem w Gnieźnie.
[7] Partia Młodoniemiecka była nazistowską organizacją działającą wśród mniejszości niemieckiej w międzywojennej Polsce.